“Euro-drożyzna”? Oficjalne dane zaprzeczają wypowiedziom polityków PiS

“Euro-drożyzna”? Oficjalne dane zaprzeczają wypowiedziom polityków PiS

1 stycznia 2023 roku Chorwacja zastąpiła kunę euro. Jeszcze przed wstąpieniem do strefy euro duża część obywateli tego kraju była zaniepokojona możliwym wzrostem cen w związku z przyjęciem europejskiej waluty – aż 62% respondentów wyraziła taką obawę w badaniu zleconym przez Komisję Europejską. Jednak pierwsze dane o styczniowej inflacji w Chorwacji pokazują, że podobnie jak w innych krajach przyjmujących euro, nie doszło do istotnego wzrostu cen czy masowej “drożyzny”. 

Zarówno obawy Chorwatów, jak i straszenie wprowadzeniem euro w Polsce przez polityków PiS zostały zweryfikowane przez dane zaprezentowane 1 lutego br. przez Eurostat. Wynika z nich, że w Chorwacji stopa inflacji w styczniu 2023 roku była niższa niż w grudniu 2022 roku, a ceny wzrosły z miesiąca na miesiąc zaledwie o 0,2%, a nie, jak twierdził Mateusz Morawiecki, o 70 czy 80%. 

PiS straszy “euro-drożyzną” bez poparcia danych

Niesprawdzone informacje, wraz z emocjami społecznymi wynikającymi z samej zmiany waluty, postanowił wykorzystać polski rząd, by kontynuować demonizowanie przystąpienia do strefy euro. W ostatnim miesiącu rządzący politycy, przy wsparciu państwowych mediów, próbowali narzucić narrację o negatywnym wpływie euro na krajowe gospodarki.

Kilka dni temu Chorwacja przyjęła euro. I co się tam dziś dzieje? Szok i chaos cenowy. Ceny w Chorwacji są coraz wyższe, wzrosły o 70 i 80 proc. w ciągu jednego tygodnia. Właśnie teraz w Chorwacji gwałtownie rosną ceny paliwa. Ten chaos inflacyjny jest dla nas ostrzeżeniem. W przypadku przyjęcia waluty euro w Polsce wzrost cen byłby skokowy – straszył premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej 10 stycznia.

Wielokrotnie powtarzał mity  o „chaosie cenowym”, „rosnących gwałtownie cenach paliwa” i „chaosie inflacyjnym, który daje się we znaki Chorwatom”. 

Premierowi wtórowali inni politycy Prawa i Sprawiedliwości. – Politycy opozycji traktują walutę euro jak jakieś nadzwyczajne dobrodziejstwo, a my jasno i stanowczo mówimy „nie” dla wprowadzenia waluty euro w Polsce – mówił tydzień później rzecznik PiS Rafał Bochenek. Jak podkreślał, wprowadzenie euro w Polsce, to tak naprawdę wprowadzenie „euro-drożyzny”. – Nie dla euro, jeżeli chodzi o wprowadzenie tej waluty, tutaj u nas w kraju – głosił, podpierając się niewiarygodnymi “statystykami” podanymi przez premiera.

Głos zabierał także poseł PiS Sylwester Tułajew: – Dziś sytuacja w Chorwacji jest dla nas ostrzeżeniem, aby nie wprowadzać euro, aby tej euro-drożyzny nie było w Polsce. Stanie się tak, wtedy kiedy PiS dalej będzie rządzić, bo na euro się nie zgadzamy – podkreślał.

Mateusz Bochenek zadeklarował również, że PiS najpierw będzie zabiegało o to, aby w naszym kraju były europejskie płace i europejski poziom życia. „I to jest dla nas priorytet” – deklarował. 

O niesłuszności założenia, że euro należy przyjąć dopiero po osiągnięciu poziomu gospodarczego zachodnich gospodarek, pisaliśmy w ramach kampanii “Kurs na Euro” tutaj.

Wygłaszanym przez polityków tezom dużą część czasu antenowego poświęciły państwowe media (np. TVP), nakręcając obawy przed euro w polskim społeczeństwie.


Polityka a rzeczywistość. Inflacja w Chorwacji zaskoczyła PiS

Rządzący zaczęli prowadzić ofensywę anty-euro zaledwie kilka dni po wprowadzeniu tej waluty w Chorwacji. O nieskuteczności takiej taktyki ostrzegał Marek Tatała, Dyrektor Zarządzający w Fundacji Wolności Gospodarczej, organizator kampanii Kursnaeuro.pl. – Straszenie wzrostem cen po przyjęciu euro jest oderwane od jakichkolwiek poważnych analiz i przystoi najwyżej tabloidom, a nie premierowi dużego europejskiego kraju – zaznaczał na łamach money.pl, dzień po konferencji prasowej premiera. Jak zauważył, taka narracja to gra na emocjach. – Przecież pan premier powinien wiedzieć, że tak naprawdę wcześniej żadnego takiego efektu [wzrostu cen po przyjęciu euro – przyp. red.] nie stwierdzono. Wprowadzenie euro prowadzi raczej do stabilizacji czy też obniżenia cen – mówił w odniesieniu do twierdzenia o “euro-drożyźnie”.

Jak jest naprawdę dowiemy się […] kiedy urząd statystyczny poda dane o cenach za pierwsze kilka miesięcy 2023 (za styczeń już w lutym). Obecnie można bazować tylko na dowodach anegdotycznych w stylu „byłem w kawiarni i widziałem, że kawa zdrożała/kolega mówił, że…” – tłumił emocje premiera ekonomista Kamil Pastor na Twitterze.

Rzeczywiście już 1 lutego Chorwacki Urząd Statystyczny udostępnił szacunkowe dane o inflacji w styczniu 2023, a więc w okresie już po wprowadzeniu euro. Zestawienie z szacunkami inflacji HICP (zharmonizowane wskaźniki cen konsumpcyjnych) dla całej strefy euro zaprezentował tego samego dnia Eurostat.

Według aktualnych szacunków styczniowa inflacja HICP w Chorwacji wyniosła 12,5% r/r i była niższa o 0,2 pp niż w grudniu, gdy obowiązywały jeszcze kuny. Równocześnie w ciągu miesiąca ceny wzrosły o 0,2% m/m. Efekt cenowy wprowadzenia euro w Chorwacji był zatem, zgodnie z przewidywaniami ekspertów, minimalny, co jest spójne z tym co działo się w innych krajach. Jednocześnie warto zauważyć, że Chorwacja wchodziła do strefy euro w okresie wysokiej i bardzo wysokiej inflacji w całej Unii Europejskiej, na co wpływ ma wiele czynników – od inwazji Rosji na Ukrainę, przez wysokie wydatki w okresie pandemii Covid-19, po błędy w politykach gospodarczych poszczególnych krajów.

Stopa inflacji spadła także w strefie euro – do 8,5 proc. wobec 9,2 proc. w grudniu i 9 proc. oczekiwanych przez ekonomistów. Był to trzeci z rzędu spadek rocznej dynamiki cen konsumpcyjnych. Równocześnie w porównaniu do grudnia ceny towarów i usług konsumpcyjnych spadły w strefie euro o 0,4 proc. – oszacował Eurostat.

Indeks cen dóbr konsumpcyjnych w Chorwacji w styczniu pozostał na tym samym poziomie co w grudniu – wynika z raportu tamtejszego urzędu statystycznego. W Chorwacji nie zaobserwowano więc, wbrew słowom szefa polskiego rządu, skokowego wzrostu cen w momencie zmiany waluty na euro.

Straszenie drastycznym wzrostem cen po przyjęciu euro to powielanie jednego z mitów o unijnej walucie, o którym szeroko pisaliśmy tutaj.

Morawieckich dwóch. Zmiana zdania, czy polityczna kalkulacja?

Podczas wspomnianej konferencji prasowej premiera, Mateusz Morawiecki odniósł się do stanowiska dot. przyjęcia euro w Polsce zajmowanego przez politycznych oponentów. – Po przyjęciu euro doszłoby do gwałtownego zubożenia naszego społeczeństwa. Niech Donald Tusk i Szymon Hołownia nie zmuszają Polaków do przyjęcia euro – wygłaszał premier. – Jeśli chcą się rozliczać w euro, to niech to robią […], ale Polaków niech do tego nie zmuszają, bo na tym etapie rozwoju nasze gospodarki może to doprowadzić do jeszcze wyższej inflacji” – mówił.

Co zaskakujące, 10 lat temu Mateusz Morawiecki, jeszcze jako prezes banku, bardzo pozytywnie oceniał obranie przez Polskę kursu na euro. Jak wtedy tłumaczył podczas debaty w Ministerstwie Finansów: – Sam fakt przygotowywania się i zmiany strukturalne są dla polskiej gospodarki bardzo pozytywne, ponieważ dążymy tym samym do wyższej spójności strukturalnej ze zdrowymi krajami, które podnoszą swoją konkurencyjność nie poprzez obniżkę kursu walutowego.

Dzisiaj premier demonizuje euro, atakując przeciwników politycznych, którzy chcą tego samego, co on sam 10 lat temu. Jak jednak widać, oficjalne dane z Chorwacji są przeciw niemu.