Z euro szybciej dogonimy niemiecką gospodarkę

Z euro szybciej dogonimy niemiecką gospodarkę

Marek Ignaszak, Grzegorz Siemionczyk, Andrzej Sławiński, Małgorzata Zaleska

Większość ekonomistów uważa, że przystąpienie do strefy euro przyniosłoby Polsce korzyści ekonomiczne i polityczne, o ile potrafilibyśmy je wykorzystać. Dlatego warto wyznaczyć datę, choć niekoniecznie musimy się bardzo spieszyć.

– Euro to waluta dla bardzo silnej gospodarki. My takiej gospodarki w tej chwili nie mamy, chociaż szybko idziemy do przodu, i w związku z tym w żadnym wypadku nie możemy takiej decyzji (o przyjęciu euro – red.) podejmować – przekonywał w listopadzie na jednym ze spotkań z wyborcami prezes PiS Jarosław Kaczyński. Powtórzył też opinię, którą głosił już w poprzednich latach, że wprowadzenie euro mogłoby się stać dla Polski opłacalne, gdybyśmy pod względem PKB na mieszkańca dogonili Niemcy.

Cytat z Kaczyńskiego znalazł się wśród pięciu tez dotyczących wprowadzenia euro w Polsce, które przedstawiliśmy do oceny uczestnikom panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”. Jak się okazuje, nie zgodził się z nim żaden spośród 34 naukowców, którzy wzięli udział w tej sondzie, a tylko czworo miało wątpliwości (wybrało opcję „nie mam zdania”).

Nie ma na co czekać?

– Korzyści z przyjęcia euro są szczególnie duże w przypadku krajów biedniejszych. Nie powinniśmy czekać, aż pod względem PKB per capita zrównamy się z Niemcami – wyjaśnia prof. Cezary Wójcik ze Szkoły Głównej Handlowej, który w przeszłości był dyrektorem biura ds. integracji ze strefą euro w Narodowym Banku Polskim.

– Żaden z krajów, które przystąpiły do UE w czasie i na warunkach porównywalnych do Polski, nie przyjął takiego kryterium wejścia do strefy euro. Zależność jest raczej odwrotna: przyjęcie euro powinno sprzyjać doganianiu krajów bardziej rozwiniętych – dodaje prof. Marian Gorynia z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Niech politycy wyznaczą datę przyjęcia euro. W ostatnich latach własna polityka pieniężna przestała być atutem.

Część uczestników naszej sondy przyznaje, że opłacalność przyjęcia euro w Polsce zależy w pewnym stopniu od tego, na ile nasza gospodarka upodobni się do gospodarki unii walutowej. Dotyczy to jednak nie tyle poziomu PKB, ile poziomu stopy procentowej zapewniającej równowagę makroekonomiczną, oraz przebiegu cyklu koniunkturalnego. To zaś zależy od struktury sektorowej gospodarki, jej zaawansowania technologicznego, demografii i wielu innych czynników, które nie są z PKB per capita wprost powiązane.

Powszechna niezgoda ekonomistów na to, aby zrezygnować z własnej waluty dopiero wtedy, gdy dogonimy Niemcy, nie oznacza jednak automatycznie zgody na jak najszybsze przyjęcie euro. Z tezą, że „Polska powinna wyznaczyć sobie konkretną datę przyjęcia euro (w przewidywalnej przyszłości, maksymalnie do 2030 r.) i podjąć działania, które to umożliwią”, zgodziło się 56 proc. uczestników tej rundy panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”. Przeciwnego zdania było 38 proc. ankietowanych.

– Jestem zwolennikiem integracji monetarnej w ramach Unii Europejskiej. Uważam, że korzyści z integracji zdecydowanie przeważają potencjalne koszty. A bez wyznaczenia konkretnej daty integracja monetarna z UE nigdy nie nastąpi – tłumaczy dr Wojciech Paczos, wykładowca na Uniwersytecie w Cardiff, założyciel grupy eksperckiej „Dobrobyt na pokolenia”.

Szefowie organizacji przedsiębiorców mówią jednym głosem: musimy dążyć do jak najszybszego przyjęcia euro. To korzystne dla gospodarki, obywateli, bezpieczeństwa i pozycji Polski w świecie.

Część spośród ekonomistów, którzy nie zgodzili się z tak sformułowaną tezą, argumentuje, że wyznaczanie daty przyjęcia euro jest ryzykowne. Nie zawsze jest to jednak wyraz ich sprzeciwu wobec przyjęcia euro w ogóle ani nawet wobec przyjęcia tej waluty możliwie szybko.

Szanse i wyzwania

Uczestników naszej sondy zapytaliśmy też – choć nie wprost – o oczekiwany bilans korzyści i kosztów z tytułu przyjęcia euro. Z tezą, że „przystąpienie do strefy euro przyspieszy – przy innych warunkach niezmienionych – tempo wzrostu gospodarczego Polski”, zgodziło się 62 proc. ekonomistów. Ten wynik nie oddaje jednak w pełni szerokiego poparcia ekonomistów dla członkostwa Polski w europejskiej unii walutowej.

Część z uczestników sondy, którzy nie zgodzili się z tą tezą, np. dr Paczos, argumentuje, że przyjęcie euro nie podwyższy trwale tempa wzrostu gospodarczego Polski, ale prawdopodobnie zwiększy tzw. potencjalny PKB.

– Przystąpienie do strefy euro należy postrzegać w kategoriach wyzwań i szans, a nie w kategoriach kosztów i korzyści. Innymi słowy, przyjęcie euro stanowi szansę na przyspieszenie wzrostu gospodarczego, ale to, czy z niej skorzystamy, zależy od tego, jak będzie wyglądała struktura naszej gospodarki – uważa prof. Rubaszek.

Część ekonomistów zaznacza z kolei, że bilans korzyści i kosztów z tytułu wprowadzenia euro nie jest najważniejszym argumentem na rzecz członkostwa w unii walutowej. – To, czy przyjęcie euro przyspieszy tempo wzrostu, ma w istocie niewielkie znaczenie. To jest ruch wskazujący na kierunek rozwoju Polski, na miejsce Polski w świecie w perspektywie wielu lat – tłumaczy prof. Maciej Bałtowski z UMCS w Lublinie.

Głównym argumentem przeciwników wejścia Polski do strefy euro zwykle było to, że pozbawilibyśmy się autonomii w polityce pieniężnej i polityce kursowej, co z kolei zwiększyłoby wrażliwość gospodarki na zewnętrzne szoki. Niemal 74 proc. z uczestników naszej sondy zgodziło się jednak z tezą, że „autonomia w polityce pieniężnej i własna waluta odgrywają coraz mniejszą rolę w stabilizowaniu polskiej gospodarki”. Część ekonomistów podkreśla, że te instrumenty stabilizacyjne mogą być też wykorzystywane w sposób nieodpowiedzialny.

– Autonomia polityki pieniężnej, przy jej nieudolnym prowadzeniu, może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji negatywnych – mówi prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Opinie dla „Reczpospolitej”

Profesor Andrzej Sławiński, Szkoła Główna Handlowa

Wejście do strefy euro sprzyjałoby skupieniu się polityki ekonomicznej na poprawie technologicznej konkurencyjności naszej gospodarki, co było głównym źródłem naszego wzrostu gospodarczego od połowy lat 90., gdy perspektywa wejścia Polski do UE zaczęła przyciągać inwestycje bezpośrednie. Ale dyskusję o dacie przyjęcia euro trzeba odłożyć do czasu, gdy celem polityki ekonomicznej w Polsce ponownie stanie się zwiększanie efektywności gospodarki i utrzymywanie jej na ścieżce zrównoważonego wzrostu, a nie umacnianie państwowych monopoli i podporządkowywanie polityki fiskalnej cyklowi wyborczemu.

Profesor Małgorzata Zaleska, Szkoła Główna Handlowa, Polska Akademia Nauk

Żyjemy w czasach wyjątkowej niepewności, gdzie trudno przewidzieć, co będzie działo się za trzy, pięć czy siedem lat. Nie ma uzasadnienia, aby wiązać sobie ręce decyzją o dacie przyjęcia euro, ustaloną w niestabilnych uwarunkowaniach, co do której nie ma ponadto powszechnej zgody, w tym politycznej. Warto po raz kolejny wspomnieć, że założenia, które legły u podstaw stworzenia strefy euro, nie zostały w pełni spełnione, w tym m.in. nie nastąpiła zakładana integracja gospodarcza i polityczna. Strefa euro nie jest wciąż silnym ekonomicznie i politycznie monolitem.

Dr Marek Ignaszak, Uniwersytet Goethego we Frankfurcie

Głównych korzyści z tytułu wejścia do strefy euro upatrywałbym w sferze politycznej, a nie ekonomicznej. Jeśli z czasem ośrodki podejmowania kluczowych decyzji przeniosą się do ciał związanych ze strefą euro, to pozostawanie poza nią może być coraz bardziej kosztowne. Otwarte pozostaje pytanie, w jakim stopniu Polska byłaby w stanie wykorzystać taki polityczny kapitał do swoich celów. Jeśli zaś chodzi o czysto gospodarcze korzyści z euro, takie jak brak ryzyka kursowego, to po potrąceniu kosztów wspólnej polityki pieniężnej, ich skala będzie niewielka.

Wyniki wszystkich dotychczasowych sond oraz komentarze uczestników znaleźć można na stronie: www.klubekspertow.rp.pl.

 

Tekst ukazał się 1 stycznia 2023 r. w dzienniku „Rzeczpospolita”.