Czas wrócić do dyskusji o przyjęciu europejskiej waluty

Czas wrócić do dyskusji o przyjęciu europejskiej waluty

Artur Nowak-Far

Wejście do strefy euro leży w interesie Polski i jej obywateli, więc nie ma powodu, by wciąż to odsuwać.

Na początku czerwca świętowaliśmy 20. rocznicę historycznego referendum akcesyjnego do Unii Europejskiej, w którym Polki i Polacy znaczącą większością opowiedzieli się za integracją europejską. Wstępując w 2004 r. do Unii Europejskiej i wypełniając postanowienia traktatowe, powinniśmy również, jak prawie wszystkie państwa członkowskie, przyjąć wspólną walutę.

Niestety, w ostatnich latach kwestia euro nie jest pierwszorzędnym tematem debaty politycznej w naszym kraju. Ten brak jest poniekąd rezultatem powściągliwego zachowania ugrupowań politycznych. Te wiedzą bowiem, że jednolita waluta europejska przestała rozpalać emocje obywateli. W strefie euro panuje spokój – dawno nie słyszymy już alarmistycznych doniesień o „kryzysie euro”; nie ma również doniesień o jakichś szczególnie spektakularnych „sukcesach” euro.

Ów spokój powinien jednak zachęcić nas do dyskusji o wprowadzeniu w Polsce euro. Należy w niej poruszyć zasadniczą kwestię tego, jak zbudować stabilne podstawy dobrobytu polskich rodzin. A zatem mówimy o temacie bardzo ważnym dla Polek i Polaków.

Dobry pieniądz jest jednym z filarów dobrobytu

Wielu ekonomistów słusznie twierdzi, że pieniądz jest tyle warty, ile warte jest zaufanie do niego. Skąd jednak to zaufanie się bierze? Czego ono właściwie dotyczy? Gdy wprowadzano euro do obrotu w 1999 r., wszystkie ówczesne państwa członkowskie UE na te pytania odpowiedziały konkretnymi rozwiązaniami prawnymi. Wymagały one zapewnienia bankom centralnym (odpowiedzialnym za ilość pieniądza w gospodarce) niezależności od władz tworzących politykę fiskalną (czyli decydujących o wysokości podatków i transferów). Dodatkowo wskazano, że podstawowym, nadrzędnym celem banków centralnych jest zapewnienie stabilnej siły nabywczej emitowanego przez nie pieniądza. W odniesieniu do władz fiskalnych uzgodniono, że będą one mogły wybrać sobie jakikolwiek cel, byleby tylko nie doprowadziło to do powstania nadmiernych deficytów.

Cel banków centralnych polega więc na zapobieganiu inflacji. Cele władzy fiskalnej (którą w Polsce sprawuje rząd) muszą jedynie wskazywać na rozsądek w zachowaniu proporcji pomiędzy wydatkami i dochodami budżetowymi – zasadniczo tak, by nieprawidłowa z tego punktu widzenia polityka nie doprowadziła do zdestabilizowania budżetu, w szczególności nie pozbawiła państwa możliwości regulowania bieżących zobowiązań i dokonywania koniecznych inwestycji.

W takim układzie państwa obiecują obywatelom to, że emitowany przez bank centralny pieniądz nie będzie bardzo szybko tracił na wartości, a rząd wstrzyma się od takich działań w zakresie polityki fiskalnej, które by uniemożliwiały osiągnięcie tego celu. Obietnica ta jest podstawą, na której opiera się strefa euro. Obietnicę tę składają zarówno państwa członkowskie UE swoim obywatelom, jak i sobie nawzajem. Dodatkowo od jej spełnienia zależy to, czy świat poza Unią będzie miał zaufanie do euro.

To narodowe banki centralne odpowiadają za euro

Stwierdzenie, że to „państwa członkowskie składają obietnicę” obywatelom i sobie nawzajem, sugeruje, że dotyczy to w szczególności strefy euro. Jeżeli stwierdzenie budzi zdziwienie, to dobrze – odnosi się przecież do jednego z zasadniczych „mitów założycielskich” eurofobów, którzy próbują przekonywać, że to „Europejski Bank Centralny w niemieckim Frankfurcie” odpowiada za wspólny europejski pieniądz. A przecież to nieprawda.

Regulacje traktatowe przyjęte przez wszystkie państwa członkowskie (w tym i Polskę) przesądzają bowiem, że EBC jest jedynie jednym z uczestników podejmowania decyzji dotyczących euro. Zdecydowaną przewagę mają tu państwa członkowskie (ale jedynie te, które przyjęły euro), których interesy reprezentują tu prezesi ich własnych banków centralnych. W prawidłowo funkcjonujących państwach nie uczestniczą oni w podejmowaniu decyzji o euro na podstawie jedynie swoich wyobrażeń czy emocji, a nawet wiedzy fachowej. Są wyposażani przez całe swoje zaplecze instytucjonalne w informacje i argumenty, które pozwalają im przedstawić interes ich własnych gospodarek najlepiej, jak to tylko dla tego zaplecza możliwe. To, jak to zostanie przedstawione, zależy już od indywidualnych możliwości prezesa banku centralnego. Z tego powodu tak ważny jest wybór na to stanowisko osób najlepiej do jego piastowania przygotowanych.

W strefie euro prawo krępuje samowolę polityków

W funkcjonowaniu strefy euro bardzo wartościowe dla ludzi jest to, że jest ona zarządzana zgodnie z przyjętymi przez państwa członkowskie regułami prawnymi. Politycy sprawujący w tych państwach władzę mają powody do narzekania na takie rozwiązanie. Wielu z nich jest bowiem zainteresowanych tym, by takich reguł nie było, by polityka gospodarcza (fiskalna i pieniężna) była wręcz dowolna. W żadnym państwie członkowskim UE nie jest to możliwe – w szczególności obowiązują reguły rozsądku budżetowego (z osławioną procedurą unikania nadmiernego deficytu i Semestrem Europejskim na czele).

W strefie euro zabezpieczenia przed dowolnością są jedynie po prostu większe i mocniejsze. Głównym celem poddania polityki gospodarczej tym regułom jest zabezpieczenie obywateli przed inflacją, a ich oszczędności przed zniknięciem. Celem jest również umożliwienie rozsądnego planowania przyszłości. I wszystko to jest dobre.

 

Prof. Artur Nowak-Far – doradca programowy ds. euro w Fundacji Wolności Gospodarczej, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie.
Tekst ukazał się 22 czerwca 2023 r. na portalu „Wyborcza.pl”.