Euro a drożyzna. Chorwacja pokazała dane. Tatała dla money.pl

Euro a drożyzna. Chorwacja pokazała dane. Tatała dla money.pl

3 lutego 2023 roku, Marek Tatała, CEO Fundacja Wolności Gospodarczej, był gościem kanału Money.pl, na łamach którego komentował wejście Chorwacji do strefy euro oraz odpowiadał na pytania, co przyjęcie euro oznaczałoby dla Polski.

Program w większości dotyczył niedawnego powiększenia strefy euro o Chorwację. Jednym z pierwszych komentatorów tego wydarzenia był Premier Mateusz Morawiecki, który w styczniu ostrzegał przed „drożyzną” po wprowadzeniu euro. Jak stwierdził, „chaos inflacyjny, który daje się tak we znaki Chorwatom, jest dla nas bardzo poważnym ostrzeżeniem”. Tymczasem stopa inflacji w Chorwacji w styczniu wyniosła 12,7 proc. wobec 13,1 proc. odnotowanych w grudniu. – Styczeń z perspektywy debaty publicznej w Polsce dotyczącej Chorwacji i cen w tym kraju był nacechowany emocjami i mitami o tym, że wejście do strefy euro oznacza wzrost cen – komentował Tatała. Jak dodał, w żadnym kraju, który wchodził do strefy euro nie zaobserwowano zjawiska masowej drożyzny czy gwałtownej podwyżki cen, poza okazyjnymi i niewielkimi wzrostami tylko wybranych produktów, najtańszych i często kupowanych. – To jest tak zwany “efekt cappuccino” – przypomniał.

Ekspert zwrócił uwagę, że jednocześnie ceny w wielu krajach, które wchodziły do strefy euro były stabilne, a czasami nawet później spadały. – To samo obserwujemy teraz w Chorwacji. Premier Morawiecki mówił o wzrostach 70, 80%,  a z danych wynika, że tak naprawdę stopa inflacji w styczniu jest niższa, niż stopa inflacji w grudniu, czyli przed wejściem do strefy euro. Wielu polityków, szczególnie opcji rządzącej, bardzo się pomyliło i nie doszło do gwałtownego wzrostu cen z powodu wejścia do strefy euro – zaznaczył.

Na pytanie redaktora o powody inflacji w Chorwacji, Tatała zaznaczył, że Chorwacja przyjmuje europejską walutę w trudnym gospodarczo okresie. Jak zauważył, pozostałe kraje, które wchodziły do strefy euro wcześniej, w tym nasi sąsiedzi Litwa, Słowacja i inne kraje nadbałtyckie, wchodziły w okresie dużo niższej inflacji w Europie i na świecie.. – Teraz mamy wyjątkowy okres, kiedy inflacja jest bardzo wysoka w strefie euro, a jeszcze wyższa w Polsce. Inflacja w Chorwacji jest wysoka na co wpływają m.in. inwazja Rosji na Ukrainę i lokalna presja płacowa. Część tamtejszych przedsiębiorców narzeka na niedobory pracowników, a to oczywiście wywołuje presję na wzrost wynagrodzeń. Rosną także inne koszty związane z produkcją czy innymi typami działalności. Wystąpiły też takie przyczyny jak w innych krajach Unii Europejskiej, czyli na przykład duże wydatki publiczne związane z pandemią COVID-19, które, zgodnie z oczekiwaniami części ekonomistów, w kolejnym etapie przełożyły się na podwyższoną inflację. Cały czas podkreślam jednak, że inflacja w Chorwacji jest mniejsza niż w Polsce.

Jak wskazywał wiceprezes Fundacji Wolności Gospodarczej, nie można stwierdzić na podstawie jednego wskaźnika, czy to tylko euro było powodem negatywnych odczuć Chorwatów związanych ze zmianami cen. – Warto poczekać, ponieważ teraz mamy szacunkowe dane, a pod koniec lutego będziemy mieć dane ostateczne. Niemniej to, co zobaczyliśmy w najnowszych danych Eurostatu pokazuje że do skokowego wzrostu cen po wejściu do strefy euro nie doszło. Słowa, które padały w Polsce, na przykład ze strony premiera Morawieckiego, całkowicie rozminęły się z prawdą. Mam wrażenie, że politycy partii rządzącej, jak minister finansów czy premier, wiedzą, że euro jest ciągle tematem mało popularnym w Polsce i chcieli coś na tym ugrać. A tak naprawdę to właśnie oni powinni stać za edukacją dotyczącą strefy euro, a robią rzecz odwrotną, prowadząc dezinformację. Narodowy Bank Polski wygasił departamenty zajmujące się integracją polski ze strefą euro. Ministerstwo Finansów też nie podejmuje żadnych działań w tym obszarze, dlatego my staramy się to robić w ramach kampanii „KursNaEuro.pl”. Mitów o euro jest sporo, więc warto na co dzień je odkłamywać.

Podczas wywiadu ekonomista wymienił także najważniejsze korzyści wynikające z członkostwa w strefie euro. Jak zauważył, warto podzielić je na korzyści gospodarcze i te natury politycznej. Do gospodarczych zaliczył wyższy wzrost gospodarczy, związany z tym, że Polska staje się jeszcze bardziej wiarygodnym partnerem gospodarczym dla firm, które chciałyby tutaj inwestować, a także jest mocniej zakorzeniona w Unii Europejskiej.  Wspomniał także o niższych stopach procentowych, jako korzyści dla biznesu oraz konsumentów. Do korzyści zaliczył też zwiększenie możliwości eksportowych do krajów strefy euro, jak i oszczędności, związane z kosztem wymiany waluty, którego nie trzeba będzie już tak często ponosić. – Myślę, że dzisiaj o wiele ważniejsze są korzyści polityczne. Widzieliśmy co działo się z ukraińską hrywną, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, widzieliśmy, co się działo się z polskim złotym i jak on się gwałtownie osłabił. Będąc w strefie euro takie efekty zagrożenia tuż przy naszych wschodnich granicach byłyby o wiele słabsze, a jednocześnie zwiększyłoby to realne zainteresowanie mieszkańców Portugalii, Hiszpanii czy Francji tym, żeby w Polsce było bezpiecznie, bo jakiekolwiek naruszenie bezpieczeństwa Polski oznaczałoby zagrożenie dla europejskiej waluty.

Marek Tatała kontynuował wątek politycznych aspektów przyjęcia euro i tego, że Polska zdaje się pozostawać w tyle. – Chorwacja to najnowszy kraj członkowski, ale już do wejścia do strefy euro szykuje się Bułgaria. Rumunia również aspiruje żeby w najbliższych 3-4 latach do strefy euro wejść. Z krajów naszego regionu pozostają oczywiście Węgry i Czechy. W Czechach trwają działania dotyczące strefy euro, nowy prezydent Czech jest zwolennikiem wejścia do strefy euro, a marszałek czeskiego parlamentu powiedziała o dacie 2030 jako dacie, w której Czechy mogłyby wejść do strefy euro. Jest przez to zagrożenie, że staniemy się „samotną wyspą” i to jeszcze bardziej zepchnie nas na margines decyzyjny w Unii Europejskiej – mówił ekonomista.

Jednak perspektywa wejścia do strefy euro to nie jest rok, a co najmniej kilka lat ciężkiej pracy legislacyjnej – ostrzegł. – Z politycznego punktu widzenia trzeba jeszcze zebrać większość konstytucyjną i to się wydaje największym wyzwaniem politycznym w najbliższych latach. Ale kluczowa jest najpierw dobra edukacja o euro, czyli temat podejmowany przez m. in. Fundację Wolności Gospodarczej i kampanię „KursNaEuro.pl”, a zaniedbywany przez NBP, Ministerstwo Finansów i cały rząd.

Podczas programu ekonomista rozprawił się z kilkoma mitami, pojawiającymi się w przestrzeni publicznej. Jeden z nich głosi, że euro powinniśmy przyjąć dopiero wtedy, kiedy osiągniemy poziom rozwoju gospodarczego Niemiec. – To jest szkodliwy mit, bo im później wejdziemy do strefy euro, to potencjalne korzyści dla nas, na przykład związane z różnicami w stopach procentowych, będą niższe, a więc warto wejść do strefy euro jeszcze na niższym poziomie rozwoju niż Niemcy i skorzystać na wiarygodności całej strefy euro. Były kraje, które wchodziły do strefy euro na niższym, niż obecnie jest Polska, poziomie gospodarczym, jeżeli chodzi o wzrost PKB i już w strefie euro funkcjonują – powiedział, jednocześnie zwracając uwagę na złożoność całego procesu. – Warto wejść na kurs na euro, bo to jest ścieżka reform, związanych z naprawą finansów publicznych, zwiększaniem konkurencyjności gospodarki. Warto zwrócić uwagę, że 10 lat temu, w 2013 roku, na konferencji Ministerstwa Finansów,Mateusz Morawiecki, ówczesny doradca rządu PO-PSL, mówił o tym, że jest zwolennikiem tego, żeby Polska na taki kurs do strefy euro weszła. Ten proces reform dostosowania polskiej gospodarki jest czymś bardzo korzystnym.

Inny mit obalony przez ekonomistę dotyczył, tego, jakoby na strefie euro korzystali głównie Niemcy. – Jest szereg badań, które pokazują korzyści dla wszystkich członków strefy euro i to są badania, które dotyczą tylko mierzalnych korzyści ekonomicznych, bo jak wymierzyć większe bezpieczeństwo czy większą siłę przebicia w UE? Euro to dołączenie do pierwszej ligi decyzyjności Unii Europejskiej, udział w Eurogrupie i wpływ na więcej polityk Unii Europejskiej, które później realnie mogą się przełożyć na wzrost naszej gospodarki i dochody mieszkańców. Uważam, że o euro warto mówić, jak o „gospodarczym NATO” – podsumował Marek Tatała.

Pełen zapis rozmowy z 3 lutego 2023 r. znajduje się na portalu money.pl