Bułgaria coraz bliżej euro. Polska zostanie w tyle?

Już 1 stycznia 2026 roku Bułgaria może stać się 21. państwem strefy euro – informuje agencja Reuters, powołując się na źródła w Komisji Europejskiej. Bruksela jest gotowa wydać pozytywną ocenę, a rząd w Sofii przekonuje, że spełnił wszystkie wymagane warunki.
Choć bułgarskie społeczeństwo wciąż pozostaje podzielone w sprawie wspólnej waluty, rząd liczy, że euro wzmocni stabilność gospodarczą kraju i ułatwi jego integrację z europejskim rynkiem.
Z „poczekalni” do strefy euro
Bułgaria dołączyła do Unii Europejskiej w 2007 roku i zgodnie z traktatem akcesyjnym zobowiązała się do przyjęcia euro. Od 2020 roku kraj znajduje się w mechanizmie ERM II, czyli tzw. „poczekalni strefy euro”. To etap, w którym kraj musi utrzymywać stabilny kurs własnej waluty względem euro przez co najmniej dwa lata. Lew bułgarski jest powiązany z euro, a kryteria fiskalne – takie jak deficyt budżetowy czy poziom zadłużenia – zostały ostatnio spełnione.
Premier Rosen Żelazkow zapowiedział, że rząd zagwarantuje bezpieczeństwo obywateli i ich oszczędności po zmianie waluty, m.in. poprzez odpowiednie zmiany w przepisach.
Społeczeństwo nie jest jednomyślne
Mimo, że decyzja Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego najprawdopodobniej będzie pozytywna, Bułgarzy nie są jednogłośni w ocenie przyjęcia euro. Sondaże pokazują, że opinia publiczna jest podzielona niemal po równo. Obawy koncentrują się wokół popularnego mitu o wzroście cen i utracie niezależności monetarnej, zwłaszcza wśród osób starszych.
Nie brak jednak głosów poparcia – zwolennicy euro widzą w nim szansę na tańsze kredyty, większe bezpieczeństwo ekonomiczne i łatwiejszy dostęp do europejskiego rynku finansowego.
Polska bez planu, gdy inni przyspieszają
Bułgaria nie jest jedynym krajem, który w ostatnich latach postawił na euro – wcześniej zrobiła to Chorwacja. W tym samym czasie Polska, mimo członkostwa w UE od 2004 roku, nie prowadzi przygotowań do wejścia do strefy euro. Tymczasem każdy etap tego procesu – nawet bez konkretnej daty – to impuls do reform, większej przewidywalności gospodarczej i atrakcyjności dla inwestorów.
Jeśli Polska nie chce zostać w tyle za sąsiadami, powinna wrócić do poważnej debaty o euro i zacząć przygotowania. Opóźnianie decyzji to nie tylko rezygnacja z korzyści gospodarczych, ale także z politycznej roli w Europie, która coraz mocniej buduje jedność wokół wspólnej waluty, o czym mówiła szefowa Europejskiego Banku Centralnego, Ursula von der Leyen, w maju br. w Berlinie.